Zróbcie Mu miejsce, Pan idzie z nieba,

Pod przymiotami ukryty chleba.

Zagrody nasze widzieć przychodzi,

I jak się Jego dzieciom powodzi.

Otocz Go wkoło, rzeszo wybrana.

Przed twoim Bogiem zginaj kolana!

Pieśń chwały Jego śpiewaj z weselem

On twoim Ojcem, On Przyjacielem!

boze_cialo-1

W naszej parafii po Mszy św. o godz. 10.30 – Uroczysta Procesja Eucharystyczna do czterech ołtarzy.

Boże Ciało to takie święto, które chyba jako jedyne w roku jest trochę „na opak”. Zwykliśmy przecież chodzić do kościołów i sanktuariów z cudownymi obrazami, do miejsc naznaczonych szczególną łaską, do relikwii świętych. A w tym dniu wychodzimy z Najświętszym, i to nie wokół kościoła, a na ulice, między domy.

Początek tego święta sięga roku 1263, kiedy to w Bolesnie jeden ksiądz, wątpiący w rzeczywistą przemianę chleba i wina w Ciało i Krew Chrystusa, wziął hostię do ręki, ta zaczęła krwawić. Korporał, przechowywany do dziś w katedrze w pobliskim Orvieto, jest uznawany za ten, na który wówczas spadły krople krwi. Dotąd widać na nim plamy. W czasie procesji Bożego Ciała obnosi się ten korporał zamiast monstrancji.

 

W 1264 r. papież Urban IV specjalną bullą „Transiturus” ustanowił tę uroczystość dla całego Kościoła. Korzystając, że na dworze papieskim w Orvieto był wówczas św. Tomasz z Akwinu, papież Urban IV polecił mu opracowanie tekstów liturgicznych Mszy świętej.

To jest nie tyle pokazywanie białej hostii w ozdobnych monstrancjach, ale przede wszystkim powinno to być umacnianie wiary przez jej pokazywanie, co dla zmysłów jest doprawdy niepojęte, niech dopełni wiara w nas, bo inaczej ta procesja niczym nie będzie się różnić od jakiekolwiek innego przemarszu, czy pochodu.

Cuda eucharystyczne, jak ten z Bolseny, miały najczęściej miejsce wtedy, gdy celebrujący Eucharystię powątpiewał w przemianę.

Boże Ciało to też dobra okazja, by postawić sobie pytanie o proporcję wiary i powątpiewania, ilekroć na naszych oczach dzieje się to przeistoczenie. To pytanie stawiać sobie musi każdy, niezależnie od tego, po której stronie ołtarza by nie stał.

Zwyczaj czterech ołtarzy, przy których zatrzymuje się procesja Bożego Ciała, przyszedł do nas z Niemiec, gdzieś w XVI w.

Jedni odnoszą te cztery ołtarze do żywiołów, inni do stron świata. Logiczniejszy i oczywistszy wydaje się być ich związek z czterema Ewangeliami, zwłaszcza, że czytane są w chronologicznym porządku powstawania, choć może on tu wcale nie jest najważniejszy.

Przy pierwszym ołtarzu słyszymy: Gdzie chcesz, żebyśmy Ci przygotowali Paschę do spożycia? To powinno sprowokować do pytania o własne przygotowanie do niedzielnej Eucharystii. To wewnętrzne – Eucharystia oczywistością niedzieli, czy dodatek do dnia wolnego – i zewnętrzne, poprzez jakość i styl strój, ubiór.

Przy drugim słyszymy: Jedli do sytości. To nakarmienie czterech tysięcy ludzi siedmioma chlebami i kilkoma rybami bardzo plastycznie przypomina zasadę, że dobro, jakkolwiek by go nie rozumieć da się pomnożyć tylko przez podzielenie.

Przy trzecim jesteśmy świadkami pytania: czy serce nie pałało w nas, kiedy rozmawiał z nami w drodze? I stwierdzenie: tak Go poznali przy łamaniu chleba.

No właśnie, żeby Go poznać przy łamaniu chleba, najpierw musi zapałać serce…

No i przy czwartym ołtarzu słyszymy deklarację: przykazałem im, aby stanowili jedno, tak jak My jedno stanowimy.

Jakże logiczny jest związek fragmentów tych czterech Ewangelii. Aby mogła zaistnieć taka jedność, o której mówi Pan Jezus, to najpierw musi być przygotowanie, potem trzeba podzielić, żeby pomnożyć, a na końcu trzeba zapałać, żeby rozpoznać.

Jeśli więc nie ma takiej jedności, to którego z tych ogniw brakuje? Byle tylko nie wszystkich po trochu.

Żródło: https://stacja7.pl/wiara/procesja-bozego-ciala-to-cos-wiecej-niz-przemarsz/